Oto najbardziej sentymentalny wpis w historii Travel-Mates, czyli szczegółowa relacja z naszej wyprawy rowerowej wzdłuż Bałtyku. Jeśli zastanawiacie się, czy warto wybrać się na taką przygodę, czy jest to trudne i czy jest to dla Was, mamy jedną radę. Przestańcie się w ogóle zastanawiać. Po przeczytaniu naszej historii nie będziecie mieć wątpliwości, że nawet amator pokona trasę ze Świnoujścia na Hel. I to z przyjemnością. Jedyne opinie jakich powinniście wcześniej zasięgnąć to opinia lekarza o Waszym stanie zdrowia i opinia pracownika serwisu o stanie technicznym Waszego sprzętu. I cyk! Można ruszać w trasę.
Szukacie inspiracji? Najlepsze pomysły co robić w Trójmieście i okolicach!
Trasa Świnoujście – Hel
Wyprawę rowerową wzdłuż Bałtyku planowaliśmy przez wiele tygodni. Jeśli mamy być szczerzy, więcej w tym temacie mówiliśmy niż robiliśmy. Koniec końców wystartowaliśmy bardzo spontanicznie – bez wcześniejszych treningów, bez skrupulatnego planu i bez całej listy akcesoriów, które powinniśmy zabrać dla własnego bezpieczeństwa. Na szczęście los nam sprzyjał, dzięki czemu udało nam się uniknąć przykrych niespodzianek (z jednym małym wyjątkiem, ale o tym później). Dopisała nam i kondycja ciała, i pogoda (nie tylko ducha).
Nasza wycieczka rowerowa ze Świnoujścia na Hel trwała 10 wrześniowych dni (plus 1 dzień na dojazd z Warszawy do Świnoujścia). Jechaliśmy bardzo spokojnym tempem – pokonywaliśmy od 30 do 60 kilometrów dziennie. Mieliśmy czas na leniwe śniadania na plaży, spokojne kawki na trasie i całkiem długie obiady w nadmorskich restauracjach. Niestety, zabrakło czasu na zwiedzenie wszystkich atrakcji turystycznych, ale część obejrzeliśmy z zewnątrz i zrobiliśmy sobie listę miejsc, do których na pewno wrócimy – znajdziecie ją nieco niżej.
Noclegi rezerwowaliśmy tego samego dnia – we wrześniu nie ma problemu z dostępnością miejsc, a prędzej niż ceny zaskoczą Was pustki w apartamentach i pensjonatach. Tyle o organizacji – przejdźmy do bardziej szczegółowej relacji.
R10 – lista miejscowości na trasie
Świnoujście – Międzyzdroje – Wisełka – Międzywodzie – Dziwnów – Dziwnówek – Łukęcin – Pobierowo – Pustkowo – Trzęsacz – Rewal – Niechorze – Pogorzelica – Mrzeżyno – Rogowo – Dźwirzyno – Grzybowo – Kołobrzeg – Sianożęty – Ustronie Morskie – Sarbinowo – Chłopy – Mielno – Unieście – Łazy – Osieki – Iwięcino – Gleźnowo – Bukowo Morskie – Dąbki – Darłowo – Kopań – Jarosławiec – Ustka – Rowy – Gardna Wielka – Wierzchocino – Główczyce – Ciemino – Izbica – Ameryka – Gać – Rąbka – Łeba – Nowęcin – Sarbsk – Sasino – Choczewo – Osieki Lęborskie – Białogóra – Piaśnica – Dębki – Karwieńskie Błota – Jastrzębia Góra – Rozewie – Chłapowo – Władysławowo – Chałupy – Jastarnia – Jurata – Hel – Cypel Helski
Dzień 0 – dojazd pociągiem z Warszawy do Świnoujścia
Nasza wyprawa rowerowa rozpoczęła się tak naprawdę w stolicy. Jeśli chodzi o bagaże, spakowaliśmy absolutne minimum – Wiolczi jeden średnich rozmiarów plecak, a Patrix dwie spore sakwy. Wyszliśmy z założenia, że nie jedziemy na koniec świata, a po drodze są przecież sklepy, drogerie, apteki i paczkomaty. Lepiej więc zabrać wyłącznie niezbędne rzeczy niż bez sensu wieźć liczne “przydasie” na czarną godzinę, która być może nigdy nie nastąpi. Pamiętajcie – im mniej kilogramów, tym większy komfort jazdy.
W pociąg na stacji Warszawa Centralna wsiedliśmy o 12:11, by o 21:20 dotrzeć do Świnoujścia. Tak, spędziliśmy w pociągu ponad 9 godzin, ale przynajmniej obyło się bez przesiadek. O 22:00 zjedliśmy pizzę w Da Grasso z legendarnym sosem pomidorowym (smak dzieciństwa, a konkretnie licealnych czasów), po czym udaliśmy się na plażę pod osłoną nocy. Przemarznięci i przewiani, jak to we wrześniu nad Bałtykiem, pojechaliśmy do zabukowanego kilka godzin wcześniej apartamentu o wdzięcznej nazwie Adonis.


Dzień 1 – Świnoujście – Międzywodzie
Odległość: około 50 kilometrów
Trasa: Świnoujście – Międzywodzie
Pierwszy dzień podróży miał być sprawdzianem naszej kondycji i warunków pogodowych nad Bałtykiem o tej porze roku. Wycieczkę zaczęliśmy od śniadania przy plaży i odwiedzenia symbolu Świnoujścia, czyli Stawy Młyny. Jest to wiatrak na falochronie, który pełni funkcję znaku nawigacyjnego oraz… świetnego tła do zdjęć.
Następnie popedałowaliśmy do Międzyzdrojów, by pospacerować Promenadą Gwiazd. Swoje dłonie odbili tutaj między innymi: wiecznie młoda Maryla Rodowicz, Beata Tyszkiewicz, Janusz Gajos, Agnieszka Holland, Zbigniew Preisner, Stanisław Tym, Jan Englert, Michał Żebrowski czy Anna Przybylska.
Po obiedzie w restauracji Carmen pojechaliśmy przed siebie – prosto do Wolińskiego Parku Narodowego. Trasa z płaskiej i asfaltowej zmieniła się w nieco bardziej wymagającą. Leśne ścieżki parku narodowego okazały się nieco wyboiste oraz nierówne, miejscami bywało pod górkę, a gdzieniegdzie wystające z ziemi konary drzew zmuszały nas do prowadzenia rowerów. Ale atrakcje zrekompensowały nam małe trudności. Na początek wizyta w Zagrodzie Pokazowej Żubrów. Oprócz tych olbrzymich ssaków można spotkać tutaj także dziki, sarny, jelenie czy orły bieliki.
Kolejny punk na mapie Wolińskiego Parku Narodowego to Jezioro Czajcze. Późnym popołudniem po sezonie nikogo tutaj nie ma, więc można delektować się ciszą i spokojem na małym, drewnianym pomoście. Po krótkim odpoczynku przyszła pora na popisy muzyczne, czyli grę na Leśnych Cymbałach. Instrument ten stoi na terenie Wisełki.
Ostatnim punktem pierwszego dnia wycieczki była Latarnia Morska Kikut. Mierzy ona zaledwie 18,2 metra – stąd jej nazwa. Choć nie jest udostępniona do zwiedzania, to i tak warto ją zobaczyć z zewnątrz. Po zmroku dobijamy do miejscowości Międzywodzie. Obowiązkowe zdjęcie w oświetlonym serduszku i można pędzić do naszego apartamentu.











Dzień 2 – Międzywodzie – Dźwirzyno
Odległość: około 55 kilometrów
Trasa: Międzywodzie – Dźwirzyno
Dzień drugi rozpoczęliśmy od całkiem przyjemnych wniosków: przejechanie 50 kilometrów poprzedniego dnia nie sprawiło nam żadnych trudności, a kolejny dzień nie przywitał nas zakwasami. Szybkie śniadanko i można ruszać na zwiedzanie ikonicznej atrakcji Pomorza. O czym mowa? O ruinach kościoła na klifie w Trzęsaczu. Pozostałości gotyckiej budowli, którą stopniowo zabiera Bałtyk, tworzą niezwykły widok na tle morza i skutecznie przypominają o wyższości siły natury nad człowiekiem. W pobliżu stoi pomnik syrenki nawiązujący do lokalnych legend morskich. Szybka kawa z widokiem na Bałtyk i wracamy na rowery.
Przez Rewal pędzimy prosto do Niechorza, gdzie czeka nas kolejna latarnia morska – znacznie wyższa niż poprzednia, bo mierząca aż 45 metrów. Kolejną noc spędzamy w Dźwirzynie, nieopodal jeziora Resko Przymorskie.






Dzień 3 – Dźwirzyno – Mielno
Odległość: około 55 kilometrów
Trasa: Dźwirzyno – Mielno
Trzeciego dnia zaliczyliśmy chyba najprzyjemniejszy odcinek trasy: znaczna część przebiegała bardzo blisko morza, podłoże było idealne, a dzięki dobremu oznakowaniu praktycznie nie musieliśmy używać nawigacji. Okazało się, że w Dźwirzynie znajdują się małe wydmy, które można podziwiać, jadąc sobie komfortowo drewnianą kładką. O ile wiatr nie wieje zbyt mocno w oczy, jest super przyjemnie.
Przez Grzybowo pędzimy prosto do Kołobrzegu. Tutaj dajemy sobie trochę czasu wolnego – spacer deptakiem, a następnie kawa na molo. Najpierw dobijamy do miejscowości Gąski, gdzie znajduje się kolejna na trasie latarnia morska.
Następny przystanek to Sarbinowo – jeden z najpopularniejszych kurortów w tej części wybrzeża, niezwykle popularna destynacja dla zielonych szkół. Na granicy Chłopów powstaje ulubione zdjęcie Patrixa z całej wyprawy. Czyli to, na którym następuje ostateczny i definitywny koniec Chłopów w życiu Wiolczi. Tym optymistycznym akcentem zbliżamy się do mekki nadmorskich imprezowiczów, czyli Mielna. I tu napotykamy małe problemy. Po pierwsze, w miejscu, gdzie nocujemy, nie ma ręczników. Po drugie, automatyczna pralnia, w której mieliśmy wyprać rzeczy, ma awarię. O ile pierwszy problem rozwiązujemy sami od ręki, zaopatrując się w pobliskim Lidlu w ręczniki papierowe, o tyle kwestia naszej czystości i higieny leży w rękach serwisantów. Pełni niepokoju zasypiamy w – niewiarygodnie spokojnym po sezonie – Mielnie.





Dzień 4 – Mielno – Jarosławiec
Odległość: około 60 kilometrów
Trasa: Mielno – Jarosławiec
Zaraz po śniadaniu wsiedliśmy na rower, by jak najszybciej skorzystać z pralni samoobsługowej. Na szczęście serwisanci spisali się na medal. Pranie i suszenie za dnia to dla nas strata cennego czasu, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Kiedy nasze ubrania wirowały w bębnach, my wybraliśmy się na zwiedzanie… pobliskiego sklepu odzieżowego. Wakacyjna moda rządzi się swoimi prawami, dzięki czemu Wiolczi miała jedyną w swoim rodzaju okazję do sfotografowania się w cekinowej czapce z daszkiem.
Kiedy wreszcie wyciągnęliśmy z suszarki czystą garderobę, mogliśmy ruszać przed siebie. Z Mielna do Łazów pojechaliśmy elegancką polną drogą, bardzo przyjemną dla naszych rowerów i pośladków. Poruszaliśmy się wzdłuż malowniczego jeziora Jamno.
W Łazach czekała na nas niespodzianka – nie mogliśmy dłużej kierować się wzdłuż Bałtyku na wschód, musieliśmy odbić nieco na południe. Pozwoliło nam to zwiedzić kilka małych wiosek. W jednej z nich kupiliśmy kilka sentymentalnych i niezdrowych przekąsek – rodem ze sklepiku szkolnego z podstawówki. Czy ktoś tu jeszcze pamięta maczugi keczupowe, ryżowe szyszki albo gumy kulki? Degustacja takich smakołyków umiliła nam przeczekiwanie deszczu na przystanku autobusowym.
Gdy słońce wyszło zza chmur od razu ruszyliśmy na Darłowo. Niestety, w połowie drogi wydarzyła się najgorsza rzecz w trakcie całej wyprawy – Patryka rozbolał ząbek. I to na poważnie. Poszukiwanie dentysty sprawiło, że nie udało nam się zwiedzić Zamku Książąt Pomorskich, ale na pewno kiedyś wrócimy do tej atrakcji. Znalezienie dentysty w piątkowy wieczór też zakończyło się niepowodzeniem.
Nie mieliśmy innego wyjścia jak tylko ruszać dalej – prosto do Jarosławca. Sytuacja była o tyle nieciekawa, że słońce już zachodziło, a droga rowerowa prowadziła brzegiem morza po betonowych płytach. Wszystkie przeciwności losu nie powstrzymały nas przed podziwianiem jednego z najpiękniejszych zachodów słońca podczas tej wyprawy. Z kolei w Jarosławcu przemiła Pani prowadząca Willę Natenczas skontaktowała nas z innymi gośćmi pensjonatu, którzy akurat nocowali w tym samym miejscu i też mieli na trasie problem z bolącym zębem. Ci przemili ludzie uratowali wtedy Patryka cudownym preparatem o nazwie Green Or. Jeśli jakimś cudem to przeczytacie – dziękujemy bardzo. A wszystkim polecamy zakup tego środka i trzymanie go w apteczce domowej, samochodowej oraz rowerowej.







Dzień 5 – Jarosławiec – Ustka
Odległość: 30 kilometrów
Trasa: Jarosławiec – Ustka
Dzień piąty był najmniej aktywnym w trakcie naszej rowerowej eskapady. Ząb nadal dawał Patrykowi w kość, a żaden dentysta w weekend nie przyjmował pacjentów. Udało nam się pojechać zaledwie 30 kilometrów na wschód i zrobić tylko jedną pamiątkową fotkę – ale za to jaką uroczą! Z plusów możemy na pewno wymienić przyjemną trasę (niemal cały czas jechaliśmy asfaltem).
W Ustce zjedliśmy też najlepszy posiłek w trakcie całej wycieczki. Z całego serduszka polecamy Wam włoską restaurację Verde Rucola. W rowerowych strojach czuliśmy się trochę onieśmieleni, bo pozostali goście wyglądali “jakby luksusowo”. Nie przeszkadzało nam to jednak zbytnio w prawdziwej uczcie dla podniebienia! Każde danie i każdy dodatek smakowały tu wspaniale. Jeśli kiedykolwiek będziecie w Ustce, musicie tu zajrzeć. A potem przenocować w Orzechowej Przystani.

Dzień 6 – Ustka – Gardna Wielka
Odległość: około 30 kilometrów
Trasa: Ustka – Gardna Wielka
Dzień szósty okazał się być naprawdę urokliwą, spokojną niedzielą. Kolejny raz przejechaliśmy zaledwie 30 kilometrów, ale bawiliśmy się przy tym świetnie i niczego nie żałowaliśmy. Małomiasteczkowy krajobraz przerodził się w typowo wiejski. Znaczna część trasy przebiegała polnymi drogami. Zmiana było bardzo przyjemna dla oka (łąki, krowy, lasy), ale niekoniecznie dla naszych pośladków.
W Rowach postanowiliśmy pobawić się w niedzielnych turystów – zjedliśmy obiad, poszliśmy na goferka (wreszcie!) i pospacerowaliśmy po plaży. Wybraliśmy też miejsce naszego noclegu, czyli wioskę Gardna Wielka.
Po drodze natrafiliśmy na miejsce jak z bajki, które musicie sobie obowiązkowo dodać do listy atrakcji, które trzeba zobaczyć nad Bałtykiem. Chodzi o wieżę widokową nad jeziorem Gardno. Dotarliśmy tutaj późnym popołudniem, niebo wokół było różowo-złoto-błękitne, a otaczający nas krajobraz wyglądał niesamowicie. Z wieży roztaczał się malowniczy widok na jezioro, Słowiński Park Narodowy oraz niezwykłą roślinność, w tym unikalne torfowiska i łąki. Czuć tutaj jednocześnie i spokój, i dzikość. Chętnie spędzilibyśmy na wieży znacznie więcej czasu, ale mieliśmy jeszcze kilka kilometrów do przejechania.
Kolejną noc spędziliśmy w Domu Gościnnym Przy Jeziorze przy ul. Mickiewicza 11A. Polecamy, u tych przemiłych gospodarzy poczuliśmy się jak u siebie. Takie agroturystyki to złoto!






Dzień 7 – Gardna Wielka – Nowęcin
Odległość: około 42 kilometrów
Trasa: Gardna Wielka – Nowęcin
Siódmy dzień wyprawy to dzień, w którym poszliśmy na łatwiznę. Planując trasę, ominęliśmy słynne Kluki, czyli bagniste tereny będące przekleństwem rowerzystów. Jeśli nie macie dobrego sprzętu i nie czujecie się zaprawieni w bojach, lepiej trzymajcie się od tego miejsca z daleka – zwłaszcza w deszczową pogodę.
Nasza alternatywna trasa okazała się całkiem malownicza. Taka sielska-anielska, bo prowadziła przez niezwykle spokojne wsi. Jeśli czas się gdzieś zatrzymał, to właśnie tutaj. Spotkało nas w nich kilka nowości. Na dobry początek Wiolczi po raz pierwszy zobaczyła “zbiorcze skrzynki pocztowe”. Kilka kilometrów dalej miała okazję zrobić sobie pamiątkową fotkę rodem z folkowych sesji zdjęciowych (czy jak kto woli: z wakacji “na bali”).
Godziny mijały, a my przemierzaliśmy Główczyce, Ciemino, Rzuski Las, Izbicę, a nawet (polską) Amerykę! Przed wioską o wdzięcznej nazwie Gać, odbiliśmy nieco w kierunku pomostu, by z platformy widokowej podziwiać malownicze okolice jeziora Łebsko. Bagniste tereny mają w sobie coś tajemniczego, a jazda rowerem wśród nich jest przemiła. Nie przeszkadzały nam nawet małe nierówności na leśnych ścieżkach.
Niemal nocą dojechaliśmy do Łeby i omyłkowo zarezerwowaliśmy nocleg w sąsiednim Nowęcinie. Po kolacji czekało nas więc jeszcze dodatkowe kilka kilometrów pedałowania w ciemności do sąsiedniej miejscowości.




Dzień 8 – Nowęcin – Sasino
Odległość: około 35 kilometrów
Trasa: Nowęcin – Sasino
Ósmego dnia więcej czasu zajęło nam zwiedzanie, odpoczywanie i pranie niż samo pedałowanie. Na dobry początek dnia skierowaliśmy się wyjątkowo na zachód. Z Nowęcina dotarliśmy do Rąbki, by zwiedzić największą atrakcję Słowińskiego Parku Narodowego – ruchome wydmy. To jedno z najbardziej unikalnych zjawisk przyrodniczych w Europie, gdzie piaski przesuwają się pod wpływem wiatru z prędkością od kilku do kilkunastu metrów rocznie. Wydmy, takie jak Łącka Góra, osiągają wysokość ponad 40 metrów, oferując niezwykłe widoki na Morze Bałtyckie i jeziora Gardno oraz Łebsko. Spacer po tej “polskiej pustyni” to niezapomniane przeżycie dla miłośników natury i fotografii. To miejsce urzekło nas tak bardzo, że poświęciliśmy mu osobny wpis w naszym pamiętniczku – zachęcamy do przeczytania: LINK.
Kiedy tylko opuściliśmy wydmy, rozpętała się prawdziwa ulewa. Wykorzystaliśmy ten czas na obiad i kolejne pranie. Tak się świetnie złożyło, że na jednym z łebskich campingów znajdowała się automatyczna pralnia. Trochę nielegalnie rozgościliśmy się na jego terenie, po czym skorzystaliśmy z tej wspaniałej usługi. Patryk w międzyczasie załatwił nam pizzę i tak oto spożyliśmy średniej jakości posiłek z widokiem na wirujący bęben pralki oraz ulewny deszcz. Sama radość.
Późnym popołudniem przestało wreszcie padać, a my mogliśmy kontynuować przygodę wzdłuż jeziora Sarbsko. Częściowo asfaltem, częściowo betonowymi płytami, częściowo lasem, a częściowo… piachem. Trochę nas wytrzęsło! Ostatecznie dotarliśmy do uroczego pensjonatu InoSasino w miejscowości – jakby inaczej – Sasino. I tu kolejna niespodzianka. Po 19:00 czynny był w pobliżu tylko jeden sklep spożywczy, gdzie nie można było zapłacić kartą. Przemiła Pani Sprzedawczyni udzieliła nam kredytu zaufania na kwotę około 50 zł i sprzedała nam kilka artykułów “na kreskę”. Klimat jak w latach 90. na polskiej wsi. Pożyczkę spłaciliśmy z nawiązką kolejnego dnia, ale do dzisiaj mamy u tej Pani dług wdzięczności.





Dzień 9 – Sasino – Chłapowo
Odległość: około 55 kilometrów
Trasa: Sasino – Chłapowo
Dziewiątego dnia uparliśmy się, że – co by się nie działo – nazajutrz dotrzemy na Hel. Trzeba więc było ostro przyspieszyć, nie tracąc przy tym ładnych widoków.
Po wyjechaniu z Sasina długo jechaliśmy sobie leśnymi drogami. Momentami trzeba było pedałować trochę pod górkę, ale wynagradzały nam to wspaniałe okoliczności przyrody (iglaste lasy nad morzem są bajeczne, serio). Do Bałtyku z powrotem zbliżyliśmy się na wysokości Piaśnicy. Plaża w tym miejscu prezentowała się troszkę egzotycznie.
Po drodze natrafiliśmy też na znak prowadzący do słynnej plaży naturystów w Dębkach, ale nie skorzystaliśmy z tej jakże kuszącej oferty. Dalsza trasa przebiegała spokojnie wzdłuż morza. Po drodze dodaliśmy kolejny punkt do naszej turystycznej mapy wybrzeża – Latarnię Morską Rozewie. To najstarsza działająca latarnia w Polsce, stojąca na klifie niedaleko Władysławowa. Jej światło od ponad 200 lat wskazuje drogę marynarzom.
Po Rozewiu pognaliśmy w kierunku naszego ostatniego noclegu, czyli do Stella Resort & SPA. W “zieloną noc” postanowiliśmy zaszaleć i w końcu nie spać w pensjonacie, tylko w hotelu z basenem, jacuzzi, sauną oraz grotą solną. To był zasłużony relaks po tych kilkuset kilometrach spędzonych na siodełku.



Dzień 10 – Chłapowo – Hel
Odległość: około 45 kilometrów
Trasa: Chłapowo – Hel
Dziesiąty, jubileuszowy dzień naszej wyprawy rowerowej rozpoczął się niefortunnie – ogromną ulewą. Na szczęście po około dwóch godzinach chmury zniknęły, a my mogliśmy ruszać na Hel.
Ostatnia prosta mierzyła zaledwie 45 kilometrów, ale powodzenie finałowej misji było uzależnione od pogody. Szczęście nam jednak dopisało i deszczu już nie było. Mimo to przez całą Mierzeję Helską zmagaliśmy się z silnym wiatrem – nic dziwnego, “taki mamy klimat”. Mijaliśmy kolejno nadmorskie kurorty, o których śpiewali polscy wokaliści. Najpierw “Chałupy welcome to”. Następnie Jastarnia – tytułowa bohaterka piosenki Rudiego Schubertha. A na koniec: “Powiedz mamie i wyślij kartkę tacie / Gdzie najlepiej się bawią? / W Juracie”. Jeśli nie znacie tych klasyków, zachęcamy do zapoznania się z perełkami zarówno polskiej muzyki, jak i turystyki. Wracając do wycieczki…
Ścieżka rowerowa na Mierzei Helskiej jest mocno zróżnicowana (co widać na zdjęciach poniżej), ale dobrze dostosowana do potrzeb rowerzystów. Widoki naprawdę “robią robotę”. Zwłaszcza w miejscu, gdzie Bałtyk jest widoczny po obydwu stronach lądu. Albo tam, gdzie kitesurferzy szusują na deskach, dodając szaremu krajobrazowi trochę kolorów.
Wreszcie docieramy do administracyjnej granicy Helu. Widok tablicy z nazwą miasta to chyba najbardziej magiczny i wzruszający moment całej wyprawy. Mamy to, proszę państwa, mamy to! Ale żeby formalności stało się zadość, trzeba dojechać na sam Cypel Helski, czyli “wierzchołek” Mierzei Helskiej. Przed dotarciem na metę odwiedziliśmy jeszcze Galerię Rzeźby Kaszubskiej. Zawinęliśmy też na chwilę do gastronomicznego portu, czyli magicznej restauracji Kutter, w której naprawdę czuć morski klimat. Rozgrzaliśmy się tutaj pysznym grzanym winkiem i smacznym jedzonkiem. Kilka minut później pędziliśmy już na Cypel Helski. O 16:25 zakończyliśmy naszą wyprawę sukcesem.
Powrót do domu zajął nam ponad 6 godzin – z Helu dostaliśmy się pociągiem do Gdyni, a stamtąd dojechaliśmy PKP Intercity do Warszawy Centralnej.
Podsumowując. Przejechaliśmy rowerami trasę ze Świnoujścia na Hel. Według aplikacji (która policzyła także nasze niepowodzenia w postaci niespodziewanych “zawrotek” i zagubionych dróg) pokonaliśmy ponad 500 kilometrów. Udało nam się nie pozabijać, a nawet nie pokłócić – z pewnością pomógł fakt, że byliśmy zdani wyłącznie na siebie. To była prawdziwa przygoda – w dresie i adidasach, bez makijażu i bez zmartwień. W zasadzie też bez konkretnego planu. Z ograniczonym dostępem do Internetu. Takie życie lubimy najbardziej!










Wycieczka rowerowa Świnoujście – Hel – atrakcje turystyczne na trasie
Oto obiecana lista miejsc, które warto odwiedzić, będąc na polskim wybrzeżu:
- Latarnia Morska w Świnoujściu – najwyższa latarnia morska w Polsce.
- Muzeum Rybołówstwa Morskiego w Świnoujściu – interaktywne muzeum przedstawiające historię rybołówstwa.
- Fort Gerharda – Muzeum Obrony Wybrzeża w Świnoujściu – zabytkowy fort, który pozwala poczuć klimat pruskiej twierdzy.
- Promenada w Świnoujściu – główna ulica spacerowa wzdłuż plaży z licznymi sklepami i kawiarniami.
- Promenada Gwiazd w Międzyzdrojach – aleja z odciskami dłoni polskich gwiazd.
- Woliński Park Narodowy – park z wieloma szlakami turystycznymi, w tym ścieżką do Rezerwatu Pokazowego Żubrów.
- Muzeum Przyrodnicze Wolińskiego Parku Narodowego – interaktywne muzeum prezentujące faunę i florę regionu.
- Rezerwat Przyrody “Żółwiowe Błota” – rezerwat z unikalną florą i fauną.
- Most Zwodzony w Dziwnowie – charakterystyczny most, który otwiera się dla statków.
- Morskie Centrum Nauki w Dziwnowie – miejsce kryjące masę ciekawostek o morzu i regionie.
- Port w Dziwnowie – malowniczy port rybacki z licznymi restauracjami i sklepami.
- Wieża Widokowa w Łukęcinie – punkt widokowy z panoramą okolicy.
- Zatopiony las koło Czołpina – pomnik przyrody, przedstawiający sterczące pnie drzew, będący pozostałością po dawnej puszczy bukowo-dębowej.
- Muzeum Słowińskiego Parku Narodowego w Czołpinie z Filiami Muzeum zlokalizowanymi w Rowach i w Rąbce – przedstawia walory przyrodnicze Wybrzeża Słowińskiego.
- Ruiny Kościoła w Trzęsaczu – ikoniczne ruiny kościoła na klifie, które stanowią symbol nadmorskiej historii.
- MuzeON – Multimedialne Muzeum w Trzęsaczu.
- Nadmorska Kolej Wąskotorowa w Rewalu – historyczna kolejka oferująca przejażdżki wzdłuż wybrzeża.
- Motylarnia w Niechorzu – wystawa entomologiczna z rzadkimi okazami motyli i owadów.
- Latarnia Morska w Niechorzu – latarnia z panoramicznym widokiem na Bałtyk i wybrzeże.
- Oceanarium w Niechorzu – królestwo morskich zwierząt.
- Port w Mrzeżynie – port rybacki, z którego odpływają statki wycieczkowe.
- Port w Dźwirzynie – mały port, z którego wypływają statki turystyczne.
- Molo w Kołobrzegu – jedno z najdłuższych molo nad Bałtykiem.
- Muzeum Oręża Polskiego – zbiory militariów, w tym broń z różnych okresów historycznych.
- Latarnia Morska w Kołobrzegu – latarnia morska z panoramicznym widokiem na miasto i port.
- Oceanarium w Kołobrzegu – akwarium morskie, w którym można zobaczyć morskie zwierzęta.
- Latarnia Morska w Sianożętach – dostęp do latarni i piękne widoki.
- Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sarbinowie – neogotycki kościół, który warto zobaczyć w tej miejscowości.
- Pomnik Morsa w Mielnie – symbol miasta, popularny punkt spotkań turystów.
- Muzeum Obrony Przeciwlotniczej – oddział Muzeum Sił Powietrznych – MSP w Dęblinie.
- Jezioro Jamno – jezioro w pobliżu Unieścia, idealne do uprawiania sportów wodnych.
- Jezioro Bukowo – jezioro, które przyciąga miłośników żeglarstwa.
- Muzeum Zamek Książąt Pomorskich w Darłowie – zamek pełen historii, który obecnie mieści muzeum.
- Latarnia Morska w Jarosławcu – latarnia z panoramą Bałtyku i wybrzeża.
- Molo w Ustce – popularne wśród spacerowiczów.
- Bunkry Blüchera – Park Historii i Rozrywki – Twierdza Ustka – park rozrywki i atrakcji.
- Muzeum Chleba w Ustce – interaktywna ekspozycja o tradycjach piekarskich regionu.
- Jezioro Gardno – idealne miejsce do żeglowania i spacerów w otoczeniu przyrody.
- Ruchome Wydmy w Słowińskim Parku Narodowym – unikalne wydmy, które poruszają się pod wpływem wiatru.
- Zamek w Nowęcinie – zwiedzanie zamku i wystaw.
- Jezioro Łebsko – popularne miejsce do żeglowania i uprawiania sportów wodnych.
- Sea Park Sarbsk – park rozrywki z pokazami fok.
- Klif w Jastrzębiej Górze – zwiedzanie klifu.
- Latarnia Morska w Rozewiu – najstarsza latarnia morska w Polsce.
- Hallerówka – dom, w którym mieszkał generał Haller, z muzeum poświęconym wojnie.
- Chałupy – miejscowość znana ze sportów wodnych.
- Port w Jastarni – mała marina z malowniczymi widokami.
- Cypel Helski – punkt, w którym spotykają się Morze Bałtyckie i Zatoka Pucka.
- Fokarium w Helu – ośrodek rehabilitacji fok, gdzie można obserwować te niezwykłe zwierzęta.
- Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu – miejsce, które opowiada historię Helu, w tym czasów wojny.
- Muzeum Rybołówstwa w Helu – prezentuje historię Helu oraz tradycyjnego rybołówstwa.
- Latarnia Morska w Helu – jedna z najstarszych latarni morskich w Polsce.
- Motylarnia Hel – miejsce, gdzie można zobaczyć różnorodne gatunki motyli z całego świata.

Wycieczka rowerowa Świnoujście – Hel – noclegi
- Dzień 0 – 05-06 września – Adonis Apartments (Świnoujście) – 225 zł (ocena: 9/10)
- Dzień 1 – 06-07 września – Heljan (Międzywodzie) – 171 zł (ocena: 7/10)
- Dzień 2 – 07-08 września – U Uli (Dźwirzyno) – 130 zł (ocena: 7/10)
- Dzień 3 – 08-09 września – Pokoje u Kasi (Mielno) – 100 zł (ocena: 5/10)
- Dzień 4 – 09-10 września – Willa Natenczas (Jarosławiec) – 150 zł (ocena: 8/10)
- Dzień 5 – 10-11 września – Orzechowa Przystań (Ustka) – 140 zł (ocena: 7/10)
- Dzień 6 – 11-12 września – Dom Gościnny Przy Jeziorze (Gardna Wielka) – 184 zł (ocena: 8/10)
- Dzień 7 – 12-13 września – apartament w Nowęcinie zniknął, niestety, z Bookingu
- Dzień 8 – 13-14 września – Pokoje InoSasino (Sasino) – 220 zł (ocena: 7/10)
- Dzień 9 – 14-15 września – Stella Resort & Spa (Chłapowo) – 327 zł (ocena: 10/10)

Wycieczka rowerowa Świnoujście – Hel – co zabrać?
Oto lista rzeczy, które powinniście zabrać na wyprawę rowerową:
- Rower w idealnym stanie technicznym. Przed wyjazdem sprawdźcie opony, hamulce i łańcuch, a najlepiej oddajcie sprzęt na przegląd techniczny.
- Oświetlenie – lampka przednia i tylna.
- Sakwy, które zmieszczą cały Wasz bagaż. W ostateczności plecak, który możecie odpowiednio przymocować do bagażnika / koszyka.
- Bagażnik / koszyk – jeśli planujecie zabrać więcej rzeczy.
- Saszetka rowerowa na kierownicę / pod ramę, w której będziecie trzymać drobne przedmioty.
- Kask, który ochroni głowę w razie upadku.
- Spodenki kolarskie z wkładką żelową. Absolutny must have.
- Odzież sportowa – wygodne, oddychające ubrania.
- Ciepła bluza z kapturem – na chłodne wieczory i poranki.
- Kurtka przeciwdeszczowa z kapturem – ratunek w razie opadów.
- Okulary przeciwsłoneczne – zabezpieczą oczy przed słońcem i wiatrem.
- Buty sportowe – lekkie, wygodne i dostosowane do długiej jazdy.
- Ładowarkę do telefonu.
- Zamek rowerowy – uchroni przed kradzieżą.
- Krem przeciwsłoneczny – ochroni skórę przed promieniami UV.
- Krem na odparzenia.
- Środek dezynfekujący.
- Środki na komary i kleszcze.
- Dowód osobisty.
Całą resztę jak chusteczki, plastry na otarcia i rany, leki przeciwbólowe itd. kupicie w większości sklepów spożywczych (jak Żabka), więc nie ma sensu cały czas wozić ich ze sobą. Telefon naładujecie w każdej restauracji, więc powerbank też wydaje się być zbędnym balastem.
Pozostaje jeszcze kwestia zestawu naprawczego do roweru, czyli dętki, łatki, pompki i kluczy. My nie braliśmy ich ze sobą. Powietrze w kołach uzupełnialiśmy na stacjach benzynowych używając sprężarki. Na trasie widzieliśmy wiele darmowych stacji z narzędziami i serwisów rowerowych. Na szczęście nie musieliśmy z nich korzystać.

Wycieczka rowerowa Świnoujście – Hel – ceny
- Przejazd dwóch osób z dwoma rowerami PKP Intercity na trasie Warszawa – Świnoujście kosztował 115 złotych.
- Przejazd dwóch osób z dwoma rowerami na trasie Hel – Warszawa (z przesiadką) kosztował 168 złotych.
- Noclegi nad Bałtykiem po sezonie były bardzo tanie – płaciliśmy od 100 do 225 złotych. Wyjątkiem był ostatni hotel, ale jego cena też nie była zaporowa – około 330 złotych.
- Śniadania jedliśmy zwykle na plaży lub w pensjonacie – koszt około 20 zł za osobę.
- Codziennie zamawialiśmy obiad w restauracji – w zależności od lokalizacji płaciliśmy od 50 do 70 złotych za osobę (danie główne + świeży sok).
- Kolację jedliśmy zwykle w pensjonacie – koszt, podobnie jak w przypadku śniadania, około 20 zł za osobę.
- Codziennie piliśmy sobie na spokojnie kawkę, pozwalaliśmy sobie na coś słodkiego, a kilka razy zahaczyliśmy jakieś winko – te małe przyjemności wygenerowały dodatkowe kilkaset złotych na ogólnym rachunku.
- Pranie i suszenie kosztowało nas łącznie 70 złotych. W wielkim bębnie mieściły się ubrania dwóch osób, korzystaliśmy z tej usługi dwukrotnie, za każdym razem płaciliśmy 35 złotych.
- Poza Zagrodą Pokazową Żubrów (wstęp kosztował jakieś 10-20 złotych) nie udało nam się, niestety, zwiedzić żadnej płatnej atrakcji.

Wycieczka rowerowa Świnoujście – Hel – ciekawostki i wskazówki
- Przed podróżą zaopatrzcie się w odpowiednie zabezpieczenie roweru przed kradzieżą. Po co się martwić, że sprzęt zniknie w trakcie przygody w niewyjaśnionych okolicznościach?
- Koniecznie kupcie kilka par spodenek z żelową wkładką. One naprawdę działają cuda i chronią przed otarciami oraz odparzeniami. Pamiętajcie – nigdy nie ubierajcie ich na spodnie. Wiolczi przetestowała tę metodę i kolejnego dnia bardzo żałowała.
- Jeśli na trasie zabraknie Wam czegoś, co nie jest dostępne w pobliskich sklepach, zawsze możecie złożyć zamówienie przez Internet z dostawą do Paczkomatu, koło którego będziecie przejeżdżać za kilka dni. Wiolczi zamawiała w ten sposób dodatkowe spodenki z wkładką żelową. Kupione drugiego dnia w Trzęsaczu, odebrane czwartego dnia w Kołobrzegu.
- Sprawdzajcie na bieżąco prognozę pogody. Najbardziej zwracajcie uwagę na opady deszczu – kiedy zmokniecie, dalsza podróż będzie niemożliwa lub co najmniej nieprzyjemna.
- Jeśli jedziecie szybko, zawsze ubierajcie kaski i okulary, które ochronią Wasze głowy przed urazem, a oczy przed wysuszeniem przez wiatr. Nad Bałtykiem wieje nieustannie.
- Zanim zarezerwujecie dany nocleg, dopytajcie, czy właściciel obiektu przechowa Wam rower.
- Sprawdźcie też, czy w apartamencie / pensjonacie dostępne są ręczniki oraz środki czystości. Raz się przejechaliśmy, więc wolimy Was ostrzec.
- Zawsze miejcie gotówkę, żebyście nie musieli robić zakupów “na kreskę”. Nie wszyscy sprzedawcy chcą udzielać takich kredytów.
- W miarę możliwości starajcie się dojechać do docelowej miejscowości przed zachodem słońca. My mieliśmy wątpliwą przyjemność jazdy po zmroku trzy razy. Dopóki trasa była oświetlona, wszystko super. Gorzej jeśli po ciemku zgubicie zasięg w lesie i nie wiecie, w którą stronę się kierować, a z oddali słychać dzikie zwierzęta. Albo traficie na drogę bez ścieżki rowerowej za to z dużym ruchem samochodowym i wąskim poboczem. Nie polecamy.
- Nie nastawiajcie się na podziwianie morza przez całą wyprawę albo wielkie zwiedzanie. Polskie wybrzeże jest bardzo różnorodne. Ze względu na wydmy, bagna czy gęste lasy, trasa rowerowa wzdłuż Bałtyku często przebiega dosyć daleko od linii brzegowej. Pozostaje też niewiele czasu na zwiedzanie. Atrakcji turystycznych jest mnóstwo, ale przecież trzeba poświęcić czas na posiłki, odpoczynek i sen. Mimo małych niedogodności wycieczka jest przepiękna i niech Was one nie zniechęcą. Po prostu chcemy oszczędzić Wam rozczarowań.

Wycieczka rowerowa Świnoujście – Hel – opinie
- Patrix – 8/10. Bardzo przyjemna wycieczka. Codzienne jechaliśmy i nie wiedzieliśmy, dokąd dojedziemy. To prawdziwy smak przygody! Rezerwowanie noclegów na bieżąco, codziennie kawka w innym miejscu i droga, która trwa i trwa. Niestety trasa R10 bywa niedokładnie oznaczona (czasem nie wiadomo, gdzie jechać). Google Maps też często oszukuje. Droga jest zróżnicowana. Na niektórych odcinkach musieliśmy prowadzić rower, bo był piach lub błoto. Niestety, ścieżka jest dość daleko od linii brzegowej, więc nie będziecie oglądać morza zbyt często. Niemniej jest to bardzo ciekawa przygoda. Polecam.
- Wiolczix – 11/10. To była moja przygoda życia! Marzyłam o takiej wyprawie odkąd dowiedziałam się o istnieniu trasy rowerowej wzdłuż Bałtyku (czyli od jakichś 20 lat?). Polskie wybrzeże pełne jest cudownych widoków, piaszczystych plaż, urokliwych miasteczek, pięknych jezior czy nawet trochę tajemniczych lasów. Przez całą trasę zachwytom – z mojej strony – nie było końca. Wycieczka rowerowa ze Świnoujścia na Hel to w naszym przypadku podróż pełna niespodziewanych zwrotów akcji i dosyć spontaniczna – jeśli prowadzicie bardzo poukładane życie, zaplanujcie całość bardziej skrupulatnie niż my. Mnie (w przeciwieństwie do Patryka) nie dopadła żadna kontuzja ani choroba, dzięki czemu nie mam ani jednego powodu do narzekania. Przekonałam się, że życie włóczykija jest dla mnie. Jedyna rzecz, którą bym zmieniła? Wygodne sakwy zamiast plecaka przypiętego do bagażnika, bo kilka razy moje zabezpieczenie bagażu zawiodło. A tak na marginesie: taka wycieczka to świetny sposób na sprawdzenie, jak dogadujecie się z towarzyszem wyprawy w sytuacjach konfliktowych. Po stokroć polecam!

Wycieczka rowerowa Świnoujście – Hel – najczęściej zadawane pytania
Ile jest ze Świnoujścia na Hel?
Odległość między Świnoujściem a Helem zależy od trasy, jaką wybierzesz. W linii prostej to około 200 km, ale trasa rowerowa, która prowadzi wzdłuż wybrzeża, wynosi około 430 km (w zależności od wybranego odcinka). My – utrzymując różną odległość od wybrzeża, odbijając niekiedy na południe i od czasu do czasu gubiąc się w terenie – pokonaliśmy ponad 500 km.
Czy trasa R10 jest trudna?
Trasa R10, czyli międzynarodowy szlak rowerowy wokół Morza Bałtyckiego, nie należy do trudnych, ale należy pamiętać, że jest mocno urozmaicona. Na odcinku polskim obejmuje różne nawierzchnie (asfalt, szutry, leśne drogi) i krajobrazy (od lasów po klify). W większości jest łatwa lub umiarkowana, ale niektóre fragmenty mogą być wymagające, szczególnie te prowadzące przez piaszczyste odcinki lub bardziej pagórkowate tereny.
Czy z Międzyzdrojów do Świnoujścia jest ścieżka rowerowa?
Tak, między Międzyzdrojami a Świnoujściem znajduje się ścieżka rowerowa. Trasa biegnie przez Woliński Park Narodowy, oferując piękne widoki i komfortową jazdę. To popularny odcinek dla rowerzystów.
Ile km ma trasa rowerowa na Helu?
Trasa rowerowa na Mierzei Helskiej (Hel – Władysławowo) ma około 35 km. Jest to dobrze przygotowany szlak, biegnący wzdłuż drogi wojewódzkiej, w otoczeniu lasów i z widokami na Zatokę Pucką.
Czy na Hel można dojechać rowerem?
Tak, na Hel można dojechać rowerem. Trasa prowadzi przez Mierzeję Helską, jest dobrze oznakowana i przystosowana dla rowerzystów. Można też połączyć przejazd z podróżą promem lub pociągiem, jeśli chcesz skrócić podróż.
Co spakować na R10?
Przygotowując się do trasy R10, warto spakować: odpowiednią odzież (ubrania przeciwdeszczowe, odzież termoaktywną, lekką kurtkę, kask), nawigację (może być w telefonie), ochronę przeciwsłoneczną (krem z filtrem UV, okulary), środek na owady, dokumenty, pieniądze i latarkę czołówkę.
Chusteczki, plastry na otarcia i rany, leki przeciwbólowe itd. kupicie w większości sklepów spożywczych (jak Żabka), więc nie ma sensu targać ich ze sobą. Telefon naładujecie w każdej restauracji (gniazdka są ogólnodostępne).
Jeżeli chodzi o zestaw naprawczy do roweru, czyli dętki, łatki, pompki i kluczy. My nie braliśmy ich ze sobą. Powietrze w kołach uzupełnialiśmy na stacjach benzynowych używając sprężarki. Na trasie widzieliśmy wiele darmowych stacji z narzędziami i serwisów rowerowych. Na szczęście nie musieliśmy z nich korzystać.
Jakie rower na trasę R10? Jaki rower na wycieczkę wzdłuż Bałtyku?
Na trasę R10, czyli szlak rowerowy wzdłuż wybrzeża Bałtyku, najlepszym wyborem będzie rower, który jest wszechstronny, komfortowy i przystosowany do jazdy po różnych nawierzchniach, od asfaltu po bardziej piaszczyste lub leśne odcinki. Warto rozważyć:
- Rower trekkingowy – idealny do długodystansowych wycieczek, wyposażony w bagażnik, osłony na błota i często w systemy przerzutek dostosowane do różnych warunków terenowych. Będzie to dobry wybór, jeśli planujesz komfortową, długą podróż po głównie utwardzonych drogach i ścieżkach rowerowych, ale czasami chcesz zjechać na bardziej naturalny teren.
- Rower gravelowy – idealny, jeśli zależy ci na wszechstronności. Rowery gravelowe łączą cechy rowerów szosowych i terenowych, co sprawia, że świetnie sprawdzają się na różnych nawierzchniach, w tym na nieutwardzonych drogach. Będziesz mógł łatwo przejechać zarówno po asfalcie, jak i po szutrowych ścieżkach.
- Rower crossowy to wszechstronny model, który łączy cechy rowerów szosowych i górskich, co sprawia, że sprawdza się zarówno na asfaltowych, jak i szutrowych nawierzchniach. Jest lekki, komfortowy, a szerokie opony zapewniają dobrą przyczepność na różnych trasach, od utwardzonych dróg po leśne ścieżki.
My mamy raczej skromny, trekkingowy sprzęt – Romet Gazela 3 (Wiola) i Kross Trans 5.0. (Patryk). Poruszaliśmy się “spacerowym” tempem i traktowaliśmy nasze rowerowy z należytym szacunkiem, a przed wyjazdem oddaliśmy je na serwis i przegląd techniczny. Dzięki temu dały radę i nie miały żadnej awarii na trasie.
